Czy rozumiesz kim jesteś ?

Jest taka urocza baśń, którą za każdym razem gdy słyszę bądź oglądam, przywołuje masę uczuć. Brzydkie kaczątko to klasyk opowiadający nie tylko historię dla dzieci ale można także z niej wyciągnąć bogactwo przenośni, obrazów i odniesień do naszego – dorosłego życia. 

Baśń niech przeniesie nas w świat dzieciństwa, które tylko pozornie jest bezproblemowe. W istocie to w nim rozgrywa się największa batalia o całe nasze przyszłe życie. 

Spróbujemy spojrzeć przez obraz tej baśni na człowieka – na nas i nasze zmagania.

Gdy nasz mały bohater przychodzi na świat, jest zagubiony. Wokół siebie widzi zdziwienie, rozczarowanie i doświadcza odrzucenia. Jest inny niż się tego spodziewano. Inny niż chciano. Inny niż być powinien. Łamie zasady „normalności”. Nie pasuje do otoczenia. Wszytko wokół mówi mu, że to JAKI JEST – nie jest akceptowane. Z powodu takiej atmosfery „rodzinnej”, jego pierwsze doświadczenie siebie jest negatywne. Mama próbuje, stara się, jednak krewni dokładają cierpienia. Obelgi, szykany, kpiny. To codzienność z którą musi nauczyć się żyć. Małe kaczątko stara się, jak tylko potrafi, dopasować. Podejmuje różne wysiłki, by zadowolić, dogonić innych, aby przyjęli i może kiedyś – choć trochę -pokochali. Jednak nie potrafi tak jak oni, nic nie wychodzi i zdaje się, że nadchodzącej zimy nie przetrwa. 

Cały swój wysiłek poświecił na dopasowywanie się do innych. Na odgrywaniu roli podobnego do tych, którzy wymagali od niego zmiany. Zmiany, którym nie był w stanie sprostać. To wszystko spowodowało, że to małe życie zostało zgaszone już na samym początku. Owocem odrzucenia i braku miłości stał się smutek i rozpacz.  Zima odarła je ze złudzeń, tym bardziej, że próbowano nie raz wykorzystać jego słabość i naiwność. Pomimo bólu i złamanego serca udaje mu się dotrwać do wiosny, która odkrywa przed nim niespodziewaną prawdę. Dostrzega, że coś się zmieniło. Kaczątko jest inne niż mogło się tego spodziewać. Napotkane podobne do niego ptaki przygarniają go z radością. Dotąd brzydkie i bezużyteczne zostaje przyjęte takim jakie jest i odkrywa, że jest nie tylko podobne do do nich, ale także jak one jest piękne. Że jego inność to nie była brzydota, ale nierozpoznanie ukrytego piękna, które zawsze w nim było. Potrzebowało tylko czasu na objawienie się. Odkrywa, że ZAWSZE BYŁO PIĘKNE, tylko nikt mu tego wcześniej nie powiedział. Nikt nie powiedział mu kim jest, że jest łabędziem. Zrozumiało, że pomyliło się co do siebie i inni też się pomylili i podtrzymywali to fałszywe przekonanie. Nie wiedziało, że może być kimś innym, skoro wszyscy mówili mu jaki jest. Poznanie prawdy o sobie spowodowało otwarcie przed nim drogi życia szczęśliwego i pełnego radości. 

To niezwykle trafne. Baśń w fantastycznie czytelny sposób opowiada o problemie z tożsamością i zrozumieniem tego kim jesteśmy. Konsekwencjach trwania w fałszywym obrazie co do siebie, ale także o mocy jaką daje poznanie prawdy. 

Mnie najbardziej zastanowiło i poruszyło to, że największym bólem i problemem brzydkiego kaczątka nie było cierpienie jakiego doświadczało zewsząd, ale niemożność odkrycia swojej prawdziwej tożsamości, a w konsekwencji tego – życia pełnią swojego życia. (Niektóre przemyślenia na podstawie książki „Zranienie życia” dr Philippe Madre)

Życie zapożyczone, kopiowane, odtwarzane, machinalnie powtarzane. Może i z refleksją, ale bez poddania w wątpliwość, że można inaczej, że inaczej to wysiłek, ale przynoszący o wiele więcej niż kserokopia wielu. Wyjątkowość to dar, nie zasługa. 

Zadziwiające jest jak mocno ukształtować nas może myślenie drugiego on nas. Jego formowanie naszego życia przez  opinie, oceny i słowa. Przekonanie nas, że jesteśmy WŁASNIE TACY za jakich on nas uważa. I nasza wiara niezłomna w tę „prawdę”.

Dziecko tak widzi siebie i otaczający je świat. Dostrzega i przygląda się wszystkiemu przez spojrzenie i patrzenie rodzica, opiekuna, dorosłego, tego który przecież już wie. Ufa, zawierza i wierzy, że jest tak jak słyszy i widzi. Nie podważa tych prawd, bo kocha i chce być kochane. 

Słyszałam kiedyś opowieść pewnej dziewczyny, która mówiła, że w dzieciństwie często wołano na nią głupia wariatka. Było to w żartach i nie do końca świadomie. W czasie zabawy, ale także kiedy coś nie wyszło, kiedy zrobiła lub popełniła jakąś gafę, a nawet wtedy gdy robiła ukochanej osobie niespodziankę. Wtedy padało to jej imię. Było ono zawsze obecne i to określenie tak mocno zostało worane w pamięć i serce, że był moment gdy nie potrafiła mysleć o sobie już inaczej jak właśnie – głupia wariatka. Z każdym niepowodzeniem, zawodem na sobie, rozczarowaniem, gdy emocje dominowały powracała ta „prawda”. Była przekonana, że to jest własnie prawdziwa ona.

Ja miałam podobne doświadczenie. Teraz zastanawiam się nad skutkiem negatywnych słów które usłyszałam kiedyś. Bardzo w nie wierzyłam, a one kształtowały mnie według swojego zabarwienia i upodobania. Niektóre pamiętam do dziś i trudno jest się z nimi rozstać, choć już wiem, że nie są prawdą o mnie. Jednak powtarzane na tyle często, że wrosły w krajobraz mojej duszy. Próbowałam przenieść je stamtąd ale ten proces wymaga wiele samozaparcia i wiary, że nie są one częścią mnie. A to jest trudne. Zrośnięte z emocjami, pamięcią, a nawet sercem. Zatruwają wspomnieniami i myślami o swojej słabości. Zawsze wiedzą, kiedy o sobie przypomnieć. Przecież znają mnie tak dobrze. Nie sądziłam, że można się im przeciwstawić, że można je przemienić, osłabić. Wiernie powtarzane zdają się mieć jakąś władzę nad moim życiem.

I to jest kłamstwo ! Owszem władzę mają, jednak tylko do momentu, kiedy przyglądając się im zaczniemy przecedzać je przez gęste sito miłości do siebie, a jeszcze lepiej jednocześnie miłości drugiego do nas. 

Jest dane słowo, fraza, powtarzające się ocena. Znam je. Przyglądam się i zastanawiam się nad tym co to słowo we mnie powoduje. Jakie niesie ze sobą emocje, wspomnienia, pragnienia. Konfrontuję to z dniem dzisiejszym. Co czuję gdy usłyszę je znów, ale z ust zupełnie obcej osoby? Czy uruchamiają się we mnie te same uczucia? „Zaklęte imię” zrobiło swoje. Determinuje moje reakcje i widzę, że nie jestem wolna. Oddycham powoli i staram się przypomnieć ten pierwszy moment, kiedy poczułam i doświadczyłam swojej wolności. Tą chwilę, kiedy dotykając swojego serca i głębi duszy zrozumiałam, że jestem INNA niż oceny i opinie o mnie. Uśmiecham się i staram się odnaleźć zagubiony pokój. Przecież już wiem, że to co myślą o mnie inni, lub to co było zmorą dzieciństwa, jakimkolwiek przezwiskiem, nie jest mną i nie może mieć nade mną większej władzy niż ja sama nad sobą! 

Zdarza się, że kiedy nie poznamy siebie wystarczająco dobrze, ocena nas dokonana przez drugiego może być bolesna. Kiedy dotyka prawdy o nas nie może jednak nas zranić śmiertelnie, ponieważ ma na celu jedynie ukierunkowanie na przemianę. Bez względu na motywację osoby która ocenę wydała. Kiedy pada ona na dojrzały grunt, zostaje dokładnie zbadana. Jeśli to konieczne – przyjęta albo odrzucona. Werdykt dokonuje się na podstawie wiedzy o sobie.  

Czy to nie jest zbyt idealistyczne? Kto potrafi tak reagować bez przeżywania zranienia, bez emocji czy riposty. To trudne i niestety dalekie jeszcze ode mnie. Przemawia jednak do mnie stwierdzenie, że mądry człowiek to ten, który nie boi się ani zwracania mu uwagi ani ocen, bo dobrze wie, jaki jest, jak wiele ma przed sobą. Zna także swoją wartość, a wszelkie oceny wykorzysta do wzrostu, a nie pognębienia siebie.  

Wiele lat odtwarzałam schemat który został mi narzucony. Święta i jedyna prawda, że jestem taka jak słyszę. Dorastając, w tym trudnym i bitewnym momencie poszukiwań siebie prawdziwej, doznałam potężnego szoku. Nie sądziłam, że to możliwe – żyć nie żyjąc. A tak się czułam. Gdy zaczynało do mnie docierać, co się wydarzyło, miałam odczucia skradzionego życia. Żalu i złości, że tak się stało, a ja nie wiedząc nie mogłam się przed tym obronić. Jak brzydkie kaczątko odgrywałam role i nosiłam strój niepasujący do mnie przekonana, że tak jest i być powinno – choć nieszczęśliwsza. Nawet nie poddawałam w wątpliwość tego stanu rzeczy. W końcu przestawałam pasować, uszyte mi stroje zaczynały cisnąć na tyle mocno, że zastanowiło mnie to. A może…istnieje inny świat

Świat wokół mnie przekonywał i potwierdzał moje obawy. Jednak by odszukać prawdziwą siebie potrzebowałam także słów. Słów prawdy o mnie. Jak je odnaleźć w sobie, kiedy znam tylko tamte. Jak znaleźć dobro, piękno, gdy otacza cię ból i zło?

I znów odpowiedzią jest najtajniejsze miejsce, które człowiek posiada (przeczytaj więcej). Przestrzeń, w której może poznać zarówno siebie, drugiego, jak i Boga. I choć zapominana czy raniona nie wierzę, że póki żyjemy, może zostać na tyle zniszczona, by nie powiedzieć nam prawdy. Takich słów przemieniających mnie i kształtujących na nowo odnalazłam wiele. I kiedyś się nimi jeszcze podzielę.

Czy rozumiem kim jestem? 

Każdego dnia w moim życiu następuje konfrontacja moich słabości z zamiarami. Codzienne zmagania w miłości. Trudy i radości. Zadowolenie z sukcesów, czy smutek z porażek. Zaskakujące odkrycia, że „ciągle tak mam” i próby akceptacji „tego”. Nie tylko moje odczucia, ale świat ukochanego męża, który mówi mi o mnie. Jego spojrzenie, słowa, gesty. Radości córeczki, jej zaufanie czy złości. Życie, które pokazuje mi, jaka jestem, ale to KIM JESTEM – tego doświadczam w sobie. 

Jestem człowiekiem, najpiękniejszym stworzeniem na ziemi. Pięknym nie tym zewnętrznym kolorem, ale bogatym całościowo. Chcianym i kochanym. Niepowtarzalnym i wyjątkowym. Zdobywającym cały świat. Pragnącym kochać i dzielić się miłością. Człowiekiem, który powołany został do szczęścia i spełnienia. Radości nieogarnionej i wiecznej.  

Rozumiem, że spoczywa na mnie odpowiedzialność za życie nie tylko moje i że zostałam zaproszona do przygody nieskończonej, która posiada happy end. Jeśli tylko zechcę…

A ja bardzo chcę !

A TY ?

bez-tytulu

 

20 myśli w temacie “Czy rozumiesz kim jesteś ?

    1. Dziękuję, samo pisanie powoduje, że w głowie pojawia się tyle nowych pomysłów i myśli… chciałabym mieć na nie więcej czasu, ale widocznie to co najważniejsze jest NAJWAŻNIEJSZE ;)

      Polubienie

  1. Rozumiem Cię doskonale, przechodzę przez to samo. Kiedyś dawno temu w dzieciństwie wczytano do mojej podświadomości kody, które były obwarowane czyimś postrzeganiem rzeczywistości, a niewiele miały wspólnego ze mną- teraz to wiem. Niestety zapadły głęboko w moją podświadomość i trudno jest mi ich się pozbyć, ograniczały moje życie w wielu aspektach, nie pozwalając żyć tak jak pragnę. Kiedy to wszystko zrozumiałam zaczęłam pracę ze swoją podświadomością. Ostatnio nabyłam książkę ” Kwantowy Kod Uzdrawiania Prosta technika zmiany świadomości” Sandry Anne Taylor…gorąco Ci ją polecam. Techniki tam opisane dokonują cudów..

    Polubione przez 1 osoba

  2. Pięknie napisane!
    I rzeczywiście Brzydkie kaczątko to bardzo wzruszająca bajka.
    Podoba mi się to zdanie: Zawsze było piękne tylko nikt mu tego nie powiedział.
    To prawda.
    Rzeczywiście istnieje taki efekt. Nauczycielom w szkole w ramach badania powiedziano, że niektóre dzieci są wybitnie zdolne Przez to oni zaczęli na nie inaczej patrzeć przekonani że z wszystkim sobie poradzą wierzyli w nie. Co się okazało te dzieci pod koniec roku faktycznie miały lepsze oceny, choć tak naprawdę żadne z nich nie było wybitnie zdolne – wcześniej. Bo potem takie się stały.
    Cudze chwalicie, swego nie znacie chciałoby się powiedzieć.
    Madziu ta książka Zranienie życia wydaje się bardzo ciekawa – polecasz?
    ps. kto by nie chciał przygody z happy endem? :)

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ksiązka jest świetna. Momentami pisana trudnym językiem, ale zawsze czerpię z niej sporo inspiracji. Od ostatniego postu znów do niej powróciłam :) i na bieżąco będę z niej czerpać w kolejnych…tak myślę :)

      Polubienie

Dodaj komentarz