Wszystko mogę…ale

W ostatnich dniach nieustannie czytam i słyszę o tym, jak życie człowieka jest relatywizowane, jak temu, który już potrafi mówić przypisuje się większe prawo do życia, niż temu, który tej umiejętności jeszcze nie nabył.  Zewsząd podnosi się głos przeciwko tym, który nie potrafią się jeszcze bronić. Pomiędzy słowami słyszę, że większą wartość ma człowiek dorosły, a najlepiej młody, który ofensywnie przedstawia swoje racje, niż ten, który jeszcze nie miał szans na ich skonstruowanie i przemyślenie. Życie ludzkie jawi się jako przedmiot debat i manipulacji, a nie jako wartość sama w sobie. Kiedy to widzę, ogarnia mnie wielki smutek i ból.

Nie chcę licytacji na argumenty, bo one istnieją po każdej ze stron i dla utwierdzonych w swoich poglądach nie mają siły przekonywania. Chciałabym jedynie powiedzieć o tym, co tak mocno dotyka mojego serca i nie może mi być obojętne.

Jeśli decyzja mojego ojca zostałaby zrealizowana, to nie pisałabym dzisiaj tych słów, a życie mojej drogiej mamy potoczyło by się bardziej dramatycznie. Gdyby nie odwaga i jej konsekwencja, byłabym kolejnym numerem w statystykach legalnie, bądź nielegalnie dokonywanych aborcji. (Przeczytasz o tym w Poznając swoje korzenie odnajdziesz siebie.) I choć nie powiem, że moje życie było łatwe, czy bezproblemowe, a często nawet na tyle trudne, że nie potrafiłam go przyjąć, to odbieranie mi prawa do przeżycia go, jest niesprawiedliwe. Sprawiedliwość, to oddanie tego, co się słusznie należy, a każdemu życiu, które się już rozpoczęło, słusznie należy się jego kontynuowanie. Na życie składają się różne doświadczenia. Często trudne i bolesne, takie ono już jest. Pełne jest jednak także piękna i możliwości przebaczania pomimo łez, poznawania nieogarnionego świata, dotykania dobroci i doświadczania miłości. Miłość motywuje mnie każdego dnia do pokonywania tego, co złe i wybierania dobra. Miłość jest siłą zwyciężającą każde cierpienie i upodlenie. Tylko ona ma moc poodnosić i sprawić, że gruzy błysną kiedyś blaskiem. 

Żyjemy w czasach w których nie zaprzestano czczenia bożków. Mój mąż w latach swojej burzliwej młodości był punkiem. Mówił mi, że był to swoisty kult buntu – „nie, bo nie”. Ty tak, to ja zupełnie inaczej. Bożkiem stał się bunt. Bożkiem stała się idea. Bożkiem stała się wolność, która bunt wyzwoliła. Kiedyś bożki robiono ze złota czy kamienia, dziś zbudowane z erudycji lub z innych tworzyw ludzkich możliwości. I wcale nie pieniądz, nie kariera, nie środki masowego przekazu, luksus czy uroda. Największym bożkiem dla wielu współczesnych staje się wolność. Ślepa wiara w jej nieograniczoność.
Może się wydawać, że coś mi się pomyliło, ale zobaczmy jak to jest.

Obserwujemy świat w którym zawsze istniały podziały i prawdopodobnie będą istnieć. Ludzie wywoływali wojny, ponieważ nie tylko byli żądni władzy, pieniędzy i poszerzania „przestrzeni życiowej” kosztem innych ludzi, ale także dlatego, że nie odpowiadał im sposób życia lub myślenia tych drugich. Pokusa degradowania życia drugiego człowieka, jest z nami od początku. Bo nie wierzy w to samo co my, bo nie pochodzi z tego samego plemienia, bo nie służy tej samej opcji politycznej, bo jest innego koloru skóry itd. itd., bez końca. W starożytnej Sparcie zabijano każdego noworodka, który nie spełniał wymogów przyjętego prawa. Wystarczyło, że dziecko miało znamię na ciele, co było uważane za poważny defekt, w efekcie czego było odbierane matce i zrzucane ze skarpy.  W czasach kolonialnych „biali” uznali, że „czarni” oraz inni „kolorowi” są jak rzeczy i właściciel, ma prawo zrobić z nimi wszystko, także zabić. Kobiety też nie zawsze posiadały wszystkie prawa, a do dzisiaj są kraje i religie, w których za wiele lub wcale ich nie mają. Wszystko to odnotowała historia, a my próbujemy wyciągnąć z niej wnioski, aby nie powtarzać błędów naszych przodków. Czyżby? 

Wolność jest jedną z największych wartości, jaką posiada człowiek. Zdaje się, że wpisane jest w nas dążenie do wolności i przyznajemy jej zasłużone miejsce w naszym życiu. Pęd do czucia się wolnym, do przestrzeni, do nieograniczenia są siłą motywującą wiele naszych działań. Jestem wolny i mogę decydować o sobie, o swoim życiu. Mogę wybierać, mylić się i mieć słuszność. Wszystko dlatego, że posiadam tą ludzką cechę zwaną wolną wolą. To ona pociąga nas do pragnienia i realizacji pełni wolności. Samo jej posiadanie świadczy o tym, że jesteśmy istotami rozumnymi, samoświadomymi i wolnymi. Jednak to nie gwarantuje, że wszystkie nasze wolne wybory są dobre. Wolność dla ludzkiej myśli, przedsięwzięć, czynów i celów ma zasadnicza granicę, a jest nią wyrządzenie zła. Wolność nie osiągnie swej pełni czyniąc krzywdę. Może to osiągnąć dążąc do dobra. W zależności od tego jak je rozumiemy, ludzkie myśli, czyny i cele są rożnie ustalane. Kierując się wyłącznie tzw. własnym dobrem, możemy wprowadzić ograniczenia, które będą szkodzić innym. W takich wypadkach dobro przestaje być dobrem, a wolność przekroczyła dozwoloną granicę. I choć nadal dobro jest różnie rozumiane przez ludzi, to podstawę widzę w tym wszystkim, co nie niszczy człowieka. W tym, co pielęgnuje jego człowieczeństwo dając mu możliwość rozwoju. Nie degraduje go, ale troszczy się o jego wartość i o jego istnienie. To życie człowieka umożliwia wolność, a obrona życia gwarantuje obronę zrodzonej z niego wolności.

My, ludzie wolni, wynosimy naszą wolność ponad dobro innych. Wydaje się nam, że walczymy w czyimś imieniu, ale tak na prawdę, zależy nam wyłącznie na naszym dobru. Domagamy się prawa do wszystkiegoponieważ jesteśmy wolni i możemy. Wynosimy – nasze prawo do – ponad każde inne prawo i każdą inną wartość. Gloryfikujemy ją spełniając wszelkie swoje zachcianki i pobłażliwie patrząc na wypaczenia wolności. Nie ograniczamy się, ale brniemy nie widząc konsekwencji takiego postępowania.  Wolność, która miała i ma prowadzić nas do pełni człowieczeństwa, posadziliśmy wraz z egoizmem na tronie. Służymy idei wolności, ale paradoksalnie stajemy się jej niewolnikami. Bo to nie człowiek istnieje dla wolności, ale wolność jest dla człowieka. 

Czy coś w tym jest nie tak?

Owszem. Wolność nie powinna zajmować pierwszego miejsca w naszym życiu. Jeżeli gloryfikacja wolności jest zagrożeniem dla życia, to niszczy własne źródło. Zabicie ludzkiego życia jest konsekwentnie zniszczeniem wolności. Bo wolność nie istnieje bez niego. Najpierw istnieje życie, a z niego wyrasta wolność. Życie jest pierwotne wobec niej i to ono jest wartością największą. Powtórzę to z naciskiem: ludzkie życie jest wartością najwyższą.

Czy pozwalasz dziecku na zabawę nożem? Nie, ograniczasz jego wolność dla jego dobra. Czy pozwalasz mu nie chodzić do szkoły, bo nie chce? Nie, ponieważ wiesz, jako odpowiedzialny dorosły, że to konieczne dla rozwoju i by mógł zdobyć odpowiednie wykształcenie, samemu w przyszłości zadbać o siebie i rodzinę. Czy Ty chodzisz do pracy tylko wtedy, gdy chcesz lub nie chcesz? Czy przejeżdżasz na czerwonym świetle, bo Ci się tak chce, narażając siebie i innych na utratę życia? Takie pytania można by mnożyć w nieskończoność. Każde jedno pokaże, że czymś dobrym jest ograniczanie zapędów naszej wolności i zawsze tą granicą jest dobro – ochrona ludzkiego życia.

Czy zatem mam prawo – ponieważ jestem wolny – decydować o śmierci i życiu? Czy kiedy dorastam wszelkie granice mnie już nie dotyczą? Każdy z nas przechodzi rożne etapy rozwoju w swoim życiu. Na każdym z nich mamy podobne prawa, choć rożne umiejętności, możliwości czy zdobytą wiedzę. Wszystko ma swój początek  i każdy z nas również zaczął się w konkretnym momencie. Czy rodzic ma inne prawo do życia niż dziecko tylko dlatego, że ono jest mniejsze i nie wszystko potrafi?

Na każdym kroku bombardowana jestem obrazami mówiącymi wprost lub pośrednio o tzw. prawie do decydowania o własnym życiu. Jednak mam wrażenie, że zapominamy o bardzo ważnej podstawie tego ogólnego poruszenia. Jest to fakt, że nie wszystko człowiek może. Nie wolno mu wszystkiego, bo niektóre jego decyzje są krzywdą.

Owszem, sprowadzamy to wszystko do kwestii światopoglądu i wewnętrznych przekonań. Na nie mają wpływ uwarunkowania, sposób wychowania, wiedza zdobyta w szkole, dzieciństwo, środowisko, wszystko co budowało nasz młodzieńczy świat, kultura, przeczytane książki, obejrzane filmy, itd. To zrozumiałe, że kiedy zły czyn, np. kradzież, jest przedstawiany jako wartość wywołująca przyjemne emocje, to nasze podejście do niego będzie co najmniej przychylne. Ale przecież ciągle się rozwijamy, zdobywamy wiedzę, szukamy prawdy. Nasze spojrzenie staje się dojrzalsze. Umiemy odróżnić wybór dobra od wyrządzenia człowiekowi krzywdy – prawdopodobnie.

Uważam, że najważniejszą wartością – na poziomie wyższym od biologicznego – jest miłość. Jesteśmy tak zbudowani, że możemy kochać coraz mocniej i więcej. To miłość i jej bezwarunkowe doświadczenie przemienia często nasze myślenie. Nie trzeba traumatycznych doświadczeń, czy przejścia czegoś na własnej skórze, by uwierzyć, że to z miłości i dzięki niej można przyjąć każde życie, bez względu na konsekwencje. Ona jedna ma moc przemienić i oddalić nienawiść. Ona jedna ma moc podnosić z największych upadków i dawać nadzieję. Tylko dla niej warto żyć i w jej imię walczyć o człowieczeństwo. Miłość broni bezbronnych. Tylko miłość czyni Cię prawdziwie pełnym człowiekiem i właśnie dzięki niej można najbardziej Cię nim nazwać.

A zatem człowiek staje się autentycznie wolny, gdy osiąga najwyższe wartości. To one decydują o naszym człowieczeństwie. To prawda, dobro, piękno i miłość. Skoro zaś miłość stanowi zwieńczenie osobowego rozwoju, jej osiąganie należy uznać za wypełnienie wolności. Jednym słowem, człowiek staje się najbardziej wolny, gdy kocha.

„Kochaj i rób co chcesz”. Wszystko w odpowiedniej kolejności.

bez-tytulu

20 myśli w temacie “Wszystko mogę…ale

  1. Piękny tekst. Piękny. Najbardziej zapadło mi w pamięć i z tym się zupełnie zgadzam, że to miłość jest najwyższą wartością w życiu człowieka. Dzięki miłości istnieje dobro, miłość definiuje człowieka, bez miłości bylibyśmy niczym. I nie mówię tu tylko o miłości do drugiego człowieka, ale o każdym wymiarze miłości czy to do Boga, czy do swojej pasji, do pracy jaką wykonujemy, do siebie samego itd. Dzięki miłości mamy siłę powstawać, kiedy upadamy. Miłość buduje.
    Pozdrawiam serdecznie i zostaję na dłużej :)

    Polubione przez 1 osoba

  2. Tekst ważny i potrzebny. Ja osobiście jako socjolog rozumiem argumenty jednej i drugiej strony, Co więcej, uważam, że prawdziwa dyskusja na ten temat nawet się nie zaczęła i nie jest możliwa. Dlaczego? Bo do rozpoczęcia dyskusji potrzebna jest jej podstawa, zgoda co do rozumienia podstawowych pojęć. Tutaj mamy do czynienia z niezgodą co do rozumienia tych pojęć. Dla jednych zarodek jest pełnoprawnym człowiekiem, dla innych nie jest człowiekiem w ogóle, lub jest, ale niepełnoprawnym. Stąd wydaje mi się, że prawdziwa dyskusja nie jest możliwa.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Zgadzam się ! Dzisiaj dokładnie doszliśmy – w pewnej rozmowie- do tego samego wniosku. Korzeń sprawy jest na tyle różnie rozumiany, że pełna zgoda nie będzie możliwa. Początek życia ludzkiego stał się – dla niektórych – na tyle problematyczny bądź wątpliwy, by nadać mu wartość równie wielką jak jego własne życie. Jednak mam wrażenie że zachodzi tu brak konsekwencji lansowanego ” prawa wyboru „. Wyboru, który przyznawany jest tylko i wyłącznie wybranym jednostkom. Ale znów…wracamy do poczatku i do podobnego sporu o początki. Człowiek pełen godności stworzony przez Boga, czy zlepek komórek – dzieło przypadku. Sadzę, że wszelkie debaty na temat człowieka zawsze będą oscylować wokół owego pierwszego sporu w kwestii życia ludzkiego.

      Polubienie

  3. oj tak, to trudny temat.
    nieuświadamianym faktem jest, że w wyniku aborcji często nie ma przy nas osób, które powinny być na świecie, bo tak to zaplanował Bóg. czy może to być jedna z przyczyn, dlaczego dziś tylu ludzi ma depresję i czują się nieustannie samotni?

    czytałam kiedyś, że matka Karola Wojtyły Emilia kiedy była z nim w ciąży również była namawiana przez lekarzy do aborcji. Już nie pamiętam powodu, chyba się obawiali że dziecko będzie chore.
    Ona się nie zgodziła i jestem przekonana że późniejsza postawa papieża ukształtowała się pod wpływem matki. Z pewnością wpływ na to miała również Wanda Półtawska, jego serdeczna przyjaciółka, która sama była w więzieniu dla kobiet w Ravensbrueck. Ona widziała na własne oczy, jak może wyglądać cywilizacja śmierci, której papież całe życie z wielką mocą się przeciwstawiał. Mówił: przygarniajcie siebie tak jak was przygarnia Chrystus.

    swego czasu dostałam w przesyłce małą wizytówkę z napisem Drogowskazy Jana Pawła II. Chciałam je wyrzucić, bo po co mi one? Znam przecież wszystkie jego nauki. Chciałam podrzeć i wyrzucić, ale teraz taki papier robią, że nie dało się podrzeć. Wrzuciłam do kosza. Otwieram potem drzwiczki a ta wizytówka wciąż leży niepodarta jakby mi coś chciała powiedzieć. No dobrze, mówię sobie, może to jakiś znak. Wyjęłam i przeczytałam:” Troska o dziecko jeszcze przed jego narodzeniem, od pierwszej chwili poczęcia, a potem w latach dziecięcych i młodzieńczych, jest pierwszym i podstawowym sprawdzianem stosunku człowieka do człowieka.” Papież już wtedy wiedział, choć ja jeszcze nie wiedziałam, że te słowa bardzo mi się przydadzą za niedługo i będą prawdziwym drogowskazem dla mnie, co zrobić, jak się zachować.

    Papież jest i będzie dla mnie zawsze wielkim wzorem, duchowym ojcem i autorytetem. Ciesze się, że dane mi było żyć w tych czasach. Ze wstydem przyznaję że za życia mało go doceniałam. Kiedy było spotkanie z nim w moim mieście nie poszłam. Czuję jednak że czuwa nade mną po śmierci, nawet bardziej niż za życia. Ze zdziwieniem stwierdzam, że moje życie zaczęło się powoli zmieniać na lepsze od czasu moich odwiedzin w Wadowicach w maju 2012 roku.

    Jego zdjęcie stoi zawsze na moim stoliku. Papież uśmiecha się tym swoim łagodnym uśmiechem, jakby chciał powiedzieć: Wszystko będzie dobrze. Pamiętam kiedy byłam w szpitalu na zabiegu to właśnie jego zdjęcie wiszące tam dodawało mi otuchy.

    Dzisiaj byłam w przepięknym kościele i jak tylko weszłam On też spoglądał na mnie z obrazu. Ten sam wizerunek, który mam w domu. Poczułam ogarniający mnie spokój i poczucie, że wszystko jest na swoim miejscu.

    Polubione przez 1 osoba

      1. Muszę przyznać że to jeden z moich ulubionych cytatów z Biblii :)
        swoją drogą znam wiele kobiet, które żałują że nie mają dzieci, a nie znam żadnej która by żałowała że je ma…świat staje się lepszy dzięki dzieciom.

        Polubione przez 1 osoba

  4. Nareszcie piękny rzeczowy tekst o tym co się dzieje na naszych oczach. Dziękuję :) zło zawsze robi najwięcej hałasu a dobro jest ciche i w nawale medialnych doniesień można pomyśleć, że jeśli jesteś prolife to jesteś samotną wyspą. A to nie prawda. Oby było więcej takich głosów jak twój :)

    Polubione przez 1 osoba

  5. Droga Magdo, napisałaś piękny tekst w obronie życia i wartości. Przeczytałem go raz, potem drugi. Naprawdę piekny. Szkoda, że psu na budę.

    Jest nas na świecie ponad siedem miliardów. Zasoby Ziemi wyczerpują się w sposób nieubłagany. Zajmujemy coraz więcej miejsca przypisanego innym gatunkom. Przekroczyliśmy już punkt, w którym Ziemia może zregenerować się sama. Człowiek jest jak zaraza, anektuje każdą dostępną sobie przestrzeń.

    Czym jest te kilka tysięcy istnień ludzkich zabitych przed narodzeniem w stosunku do milionów zabitych w wojnach, zmarłych z głodu, z pragnienia, z braku pieniędzy na leczenie. Słowem tylko dla tego, że miały pecha i urodziły się nie w tym rejonie geograficznym co trzeba.

    Ludzie w tej bogatej Europie, już dawno ustalili miedzy sobą, jak postepować z nienarodzonymi. Wymyślili, że każdy ma swoje przekonania i swe sumienie (jakkolwiek by to nazywać) i według niego postępuje. Państwu w którym mieszka nic do tego. Przyjmij do wiadomości, że w Polsce sytuacja ma się nieco inaczej. Tak ważna sprawa, jak życie nienarodzonych jest zasłoną dymną. Odpalaną wtedy gdy jest to wygodne. Wtedy gdy trzeba żeby społeczeństwo odwróciło swą uwagę od konkretnego punktu naszej rzeczywistości. Jak podczas pokazu magicznego.

    Bardziej istotnym jest zadbanie o naszą matkę Ziemię, niż zwracanie uwagi na nas samych. Jak już wspomniałem jest nas i tak za dużo. A nasza planeta tylko jedna, i przez długi czas tak pozostanie. Ludzkości potrzebna jest kontrola urodzin, a nie zachowywanie każdego osobnika który miał to szczęście, że został spłodzony. Trzeba przerwać tą inwazję bakterii póki nie jest za późno.

    Kudłaty.

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Dziękuję Tobie za obszerny komentarz:) Jeśli chodzi o cyfry, to statystyki mówią o setkach milionów abortowanych. Szacuje się, że w Stanach Zjednoczonych dziennie dokonywanych jest ich 3000. Liczby nie są jednak najważniejsze. Każde jedno życie jest tak samo ważne. To o czym piszesz jest równie ważne. Ziemię mamy jedną i dbanie o nią to zadanie człowieka. Jest naszym domem, ale czym jest sam dom, jeśli pozostanie pusty? To dla człowieka powstała i w przyrodzie znajdujemy nawet tego przesłanki. Człowiek na niej to zarówno dar jak i zagrożenie. Eksploatujemy ją, niszczymy. I znów wynosząc wolność ponad życie ludzkie burzymy porządek ‚zapisany’ nawet w tzw. prawie naturalnym. Życie człowieka, sam człowiek, to nie robactwo czy zaraza, choć zachowujemy się tak wtedy, gdy jedni z nas zabijają drugich, co nie znaczy, że przekreśla to wszystkich na zawsze. Ziemie niszczymy nie dlatego, że brakuje dla nas miejsca, czy jedzenia, ale przez to, że chcemy w nieuporządkowany sposób jak najwięcej z jej dóbr zagarnąć dla wybranych jednostek. Ziemia pozornie jest tylko przeludniona, a jej zasoby przy odpowiednim zagospodarowaniu mogą być niewyczerpane. To tylko i wyłącznie zależy od człowieka i tego, czy będzie się on liczyć również z potrzebami innych ludzi, nie tylko swoimi. Powiedziałabym, że zasłona dymną by nie podejmować działań mających na celu pomoc krajom biednym, prowadzenie upraw dla głodujących, przystosowywanie do zamieszkania terenów wyludnionych itp.jest mówienie o przeludnieniu i szukanie najprostszego rozwiązania jakim jest depopulacja. Zobacz, że gdyby rządzącym zależało na autentycznym rozwiązaniu problemów z jakimi boryka się ludzkość, szukaliby sposobów ich rozwiązania, a nie tylko korzyści finansowych i politycznych. I znów brak równowagi i sprawiedliwości. Rozwiązaniem nie jest niepozwalanie na narodzenie ale edukowanie i podejmowanie działań na rzecz umożliwienia nam wszystkim życia na ziemi. Idąc za Twoim tokiem myślenia można doprowadzić do ogromnej znieczulicy. Regulacja urodzeń, potem pozwalanie na chorowanie biednych, słabych, pozostawianie ich bez pomocy, likwidowanie „problemu” jakim są niepełnosprawni, w imię ochrony przyrody… I znów, nie w tej kolejności. Ale rację masz, że za wiele samym pisaniem się nie zmieni. Jednak żadne wydarzenia czy postanowienia, albo przekonania polityczne nie zmienią faktu, że życie człowieka w pierwszej kolejności powinno być chronione, a każde działania jemu podporządkowane. I nie wybiórczo, ale uwzględniając każdego. Czy to idealizm? Dla niektórych może tak, dla mnie normalność. Pozdrawiam

      Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz